Witajcie w trzeciej części cyklu na temat różnych przypadków związanych z procesem rekrutacji widzianej oczami kandydatów.
Poprzednie części znajdziecie tutaj:
http://programistka.net/rekruterow-rozmaite-przypadki-czesc-1/
http://programistka.net/rekruterow-rozmaite-przypadki-czesc-2/
http://programistka.net/rekruterow-rozmaite-przypadki-czesc-3/
Szybcy i wściekli?
Poprzednio było o pośpiechu i wiążącej się z tym niestaranności. Dziś również w tym temacie, ale z kolei o presji czasu jaką próbują nieraz wywierać na nas rekruterzy. Weźmy taką o to sytuacje – dzwoni do nas rekruter, ma ciekawą ofertę, jesteśmy akurat na etapie rozglądania się, więc chętnie słuchamy. Na dodatek dowiadujemy się, że jesteśmy świetni na to stanowisko i klient szuka dokładnie nas. Na koniec rozmowy wyrażamy zainteresowanie, rekruter prosi o przesłanie CV, ale szybko bo już już musi je wysłać klientowi – firmie docelowej. Jednocześnie obiecuje, że w najbliższy powiedzmy poniedziałek wróci do nas z informację zwrotną. Hola hola, a gdzie moment na jakieś zastanowienie się, przespanie z tą myślą?
Wysłanie CV to niby jeszcze nic takiego, ale jednak – co nagle to pod diable – takie tam przysłowie, które jednak może mieć dużo wspólnego z prawdą. Dołóżmy też do tego zwyczajne życie – nie zawsze mamy czas, żeby od razu po rozmowie siąść do pisania CV – a przecież wcale nie musimy mieć pod ręką aktualnego. Tymczasem uzupełnianie CV trzeba robić powoli i dokładnie, bo to nasza wizytówka. Tutaj nie ma miejsca na pośpiech. Lepiej, żebyśmy to my przy trzecim spojrzeniu na dokument znaleźli literówkę niż zrobił to ktoś w firmie do której chcemy się zrekrutować, prawda?
Jednak wracając do naszej sytuacji – powiedzmy, że znaleźliśmy ten czas, rzucamy wszystko, siadamy do komputera, uzupełniamy CV, wysyłamy. Obiecany dzień kontaktu – cisza, kolejne dni – cisza, kolejny tydzień – cisza. Przypominam, że rekruter podkreślał w rozmowie, że czas nagli a do tego obiecał konkretny dzień w którym się z nami skontaktuje by przekazać informację zwrotną. Jak się skończyła ta historia? Kandydat sam napisał do rekrutera aby dowiedzieć się jak się sprawy mają. Otrzymał informację, że na razie odpowiedzi od klienta brak i że będzie się z nim kontaktował jak tylko takowe otrzyma. Nie skontaktował się nigdy…
Jak widać tutaj przysłowie się sprawdziło…
Co się stało z CV kandydata? Otóż często rekruterzy są zobligowani do przedstawienia x kandydatur klientowi. Z kolei jeśli klientem jest firma, która często rekrutuje i ma w swojej bazie setki osób, coraz trudniej jest znaleźć kogoś “świeżego”, kto jeszcze w ich rekrutacji nie brał udziału. Start projektu tuż tuż, więc jest standardowy pośpiech i rekruter próbuje znaleźć tak dużo CV jak tylko się da, żeby osiągnąć x, jakie trzeba przedstawić klientowi. Niestety w ten sposób stajemy się tylko nic nie znaczącym trybikiem w całej machinie procesu rekrutacyjnego.
Inna historia, tym razem moja własna, gdzie też występowała ogromna presja czasu. Przedstawiono mi bardzo ciekawą ofertę, właściwie to już była końcówka rekrutacji, która też toczyła się bardzo “na szybko” – “Projekt zaraz startuje”. Wymagano ode mnie finalnego podpisania umowy i tym samym złożenia wypowiedzenia w bieżącym miejscu pracy dosłownie ostatniego dnia miesiąca aby mogła rozpocząć pracę jak najszybciej. Nie pozostawiono mi kompletnie czasu do namysłu. Do tego jeszcze nie do końca pasowały mi pewne szczegóły oferty a parę ważnych dla mnie rzeczy dotyczących organizacji tego nowego projektu było jeszcze pod znakiem zapytania. Tymczasem nie było już czasu na negocjacje czy ustalenia. Projekt zapowiadał się naprawdę super i wiedziałam, że jeśli go sobie odpuszczę być może będę żałować. Jednak w moim odczuciu wówczas nie miałam wystarczająco dużo informacji by podjąć decyzję o zmianie pracy, którą uznam z całą pewnością za właściwą. Dlatego też odmówiłam.
Czy żałowałam? W sumie nie, bo przecież nie wiedziałam co straciłam – różnie mogło być. Wiedziałam natomiast, że podjęłam najlepszą na tamten moment decyzję i to podnosiło mnie na duchu.
A wiecie co stało się później? Upłynął jakiś miesiąc albo dwa i odebrałam telefon od tego samego rekrutera – okazało się, że nadal jestem w tym projekcie mile widziana, projekt nadal czeka na ludzi, parę rzeczy które wcześniej były niewiadome się wyklarowały i jest możliwa zmiana tych szczegółów umowy, które wcześniej budziły moje wątpliwości. Tym razem mogłam podjąć kolejną właściwą decyzję i zmienić pracę, będąc przekonana, że to co robię jest dla mnie dobre.
Wniosek
Jeśli macie jakieś wątpliwości co do oferty, to lepiej nie dać wywrzeć na sobie presji a później borykać się ze stresem spowodowanym nieprzemyślanym podjęciem decyzji. Zmiana pracy to poważna sprawa i trzeba ją naprawdę dobrze przemyśleć. Jeśli ktoś wywiera na nas presję to też dobrze zadać sobie pytanie – czy ten ktoś ma na myśli nasze dobro czy tylko dba o swój interes. Tymczasem my musimy o sobie zadbać sami. Z kolei jeśli rekruter naciska na szybkie zebranie Waszych danych, to może to niekoniecznie być równoznaczne z szybką zmianą pracy a nawet wręcz przeciwnie.